czwartek, 19 stycznia 2017

Sianożęty: druga wyprawa nad morze


Drugi raz wybraliśmy się nad morze we wrześniu. Tym razem nie chcieliśmy jechać do Sopotu bądź Gdańska. Szukaliśmy miejscowości znajdującej się nad morzem. W grę wchodził mały hotel bądź domek. Kierując się tymi kryteriami trafiliśmy na miejscowość Sianożęty zasypane wręcz ośrodkami wczasowymi. 


Ostatecznie zdecydowaliśmy się na Xanadu. Ośrodek nowy, na którego terenie znajduje się nieduży hotel oraz domki. Sam hotel wyposażony jest również w restaurację, co przy podróży z dzieckiem jest ważne.




Nasz pokój był 3 osobowy, Standardowe dwa pojedyncze łóżka plus tzw. dostawka. Wystrój nowoczesny, prosty. Pokój wyposażony w biurko, telewizor, lodówkę, czajnik bezprzewodowy, talerze, szklanki, sztućce, a nawet leżaki plażowe oraz suszarkę na balkonie. Oczywiście standardowo wi-fi. Sam pokój wraz z łazienką czyste i zadbane. 

Tak jak wspomniałam wcześniej w hotelu znajduje się również restauracja, z której korzystaliśmy kilkakrotnie. Zarówno podczas śniadań jak i obiadów. Śniadania zarówno na ciepło jak i na zimno. Na szczęście nasz "parówkożerca" miał co jeść. Codziennie świeże pieczywo, sery, wędliny, warzywa, płatki. Naprawdę każdy znalazłby coś dla siebie. 
Obiady również są godne polecenia. Menu zróżnicowane. Porcje spore. Smakowo super.

Co jest wielkim plusem Xanadu? Plac zabaw. Praktycznie cały czas oblegany i szczerze mówiąc to się nie dziwię, bo gdyby była taka wersja dla dorosłych to sama chętnie bym skorzystała.







Teraz najważniejsze. Jak blisko jest do plaży? Przechodzicie na drugą stronę ulicy... jeszcze kawałeczek... kawałeczek i jesteście na miejsu. W skrócie: rzut berete. :) Zejść na plażę jest kilka, gdyż nad plażą ciągnie się deptak, po którym można spacerować, jeździć rowerem oraz na rolkach.


Mimo września codziennie byliśmy na plaży. Ja łapałam ostatnie promienie słońca a chłopaki kąpali w morzu. Pogodę w południe mieliśmy super. Do tego gofry z nutellą i truskawkami i nie chce się wracać do domu.

Z Sianożęt mieliśmy blisko do Kołobrzegu. A w Kołobrzegu oczywiście Latarnia Morska. Wybraliśmy się na małe zwiedzanie i spacer po rynku.










Będąc rano w Kołobrzegu zgłodnieliśmy. Niestety, wszystkie restauracje, które nas interesowały były otwarte od 12. Postanowiliśmy wrócić do Sianożęt i skorzystać z lokalnego bistro należącego do znanego ośrodka Collins Beach. 




Środek dnia. Usiedliśmy na zewnątrz. Sporo ludzi. Jeden kelner. Długo czekaliśmy aż trafił do naszego stolika. Ostatecznie Kamil zamówił "coś" mięsnego, ja pierogi a dla Kornela standardowo filet z kurczaka z frytkami. Do picia kompot.
Zanim dostaliśmy napoje byliśmy świadkami sceny jaka rozegrała się stolik obok. Mianowicie, młody chłopak zwrócił uwagę kelnerowi na składniki dodane do pizzy, które jego zdaniem nie powinne tam się znaleźć (nie wnikam). Kelner zwrócił się do niego słowa: "To co Ci w tej pizzy nie pasuje?". O matko! Do dzisiaj się zastanawiam dlaczego nie uciekliśmy stamtąd będąc świadkami takiego zachowania.



Póżniej było tylko gorzej. Plastikowe sztućce. Nawet w przydrożnych barach dostajemy sztućce metalowe. Kolejny minus.


Kornelowe danie na plastikowym talerzu. Przeciągnięty filet z kurczaka śmierdzącył rybą. Co to oznacza? Frytura bądź olej z patelni na którym smaży się mięsą jak i rybę. Był mega głodny, więc zjadł (wersję bez cuchnącej panierki).


Kamil? Hahaha... Ten jak jest głodny to zje wszystko i nie wnika, ale powiedział, że d*** nie urywa.


Najlepsze zostało na koniec. Moje. Śmiać mi się chce jak to sobie przypomnę. Czekałam na pierogi godzinę! Dopytywałam o nie co 20 minut. Kelner mnie zbywał. Ostatecznie, spocony z drżącymi rękoma przyniósł mi to co na załączonym obrazku i stwierdził, że w związku z opóźnieniem za pierogi nie doliczą nam do rachunku. Co mi podano? Rozgotowane pierogi (gotowce z mrożonki), po środku sałatka i teraz hit - wszystko, ale to wszystko pływało w sosie vinaigrette! Jak spróbowałam tego paskudztwa to myślałam, że zwócę wszystko wraz ze śniadaniem.
Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że bistro Collins Beach zachęca nas do odwiedzin porozwieszanymi zdjęciami potraw po całych Sianożętach. Żenada!

Ogólnie jak wspominamy pobyt w Sianożetach? Wspaniele. Na pewno wrócimy do Xanadu i na pięne plaże, gdzie wypoczynek to czysta przyjemność.


 


 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz