czwartek, 7 sierpnia 2014

Tangle Teezer - wybawienie dla loków Małego K.

Tangle Teezer... Tak, tak... ten post będzie pełen "och'ów" i "ach'ów". Dokładnie tak będzie. A to nie dlatego, że zachwyciło mnie czesanie moich włosów tą szczotką a zachwyciło mnie czesanie włosów Małego K. tą szczotką.


Szczeotkę kupiłam miesiąc temu. Użyłam kilka razy. Z racji, że mam krótkie włosy to nie miałam nigdy większych problemów z ich rozczesaniem. Co prawda zdarzyło się kilka wyrwanych, ale bez dramatu. Czesanie tą szczotką włosów to faktycznie przyjemność. Nic nie szarpie a do tego przyjemny masaż głowy.


Szczotka jest bardzo lekka i dzięki swojemu kształtowi bardzo dobrze leży w ręce. Zęby szczotki wbrew pozorom nie są ostre. Jeżeli mocniej przyciśniemy ręką to nawet się uginają.


Pewnego dnia patrząc na mojego potarganego Małego K. złapałam za szczotkę o przeczesałam jego bujne loki (Tak, wiem. Nie powinnam używać tej samej szczotki na sobie i na dziecku, ale to był jednorazowy wyskok). Mały K. zawsze uciekał od grzebienia. Zawsze było ciągnięcie za włosy, zawsze na końcach robiły się "kołtuny". Krzyk. Łzy. Dramat.
Tangle Teezer sprawił, że czesanie to przyjemność. Dosłownie sunął po lokach. Jednocześnie nie niszcząc skrętu. Z racji, ze powierzchnia szczotki jest tak duża to całą główkę można poczesać 4-5 machnięciami.
Mały K. odrazu złapał za szczotkę i sam zaczął się czesać. Poczesał również mamę i tatę. 


Widząc efekt zamówiłam szczotkę i dla Małego K. Niestety wersja Tangle Teezer dla dzieci jest mała i są to przeważnie kwiatki (proszę Was! Dla chłopaka kwiatki?). Zastanawiałam się jeszcze nad tą wersją kompaktową w owieczki, ale ostatecznie zamówiłam standardową czarną.

Koszt: 22.99zł (merlin.pl - w Białymstoku odbiór osobisty na ul.Legionowej 28)

Pani K.