wtorek, 15 lipca 2014

Wieczorna refleksja

Zastanawiałam się dzisiaj co mnie napędza do działania. Zawsze sądziłam, że to moja praca, że daje mi na tyle satysfakcji, iż przenosi się to na wszystko. Na moje życie rodzinne, na relacje z innymi ludźmi. Otóż nie! Dzisiaj doszłam do wniosku, że moją siłę daje mi Pan K. i Mały K. O tym jakie szczęście i radość daje uśmiech dziecka chyba nie muszę pisać. To wie każda mama i każdy tata. Dzisiaj chyba tak naprawdę doceniłam obecność Pana K w moim życiu. Nasze bycie razem to tak naprawdę 9 lat, nasze pod górkę i nasze z górki. Poznaliśmy się będąc w liceum. Nigdy go nie lubiłam. Zawsze zarozumiały. Najmądrzejszy (to akurat pozostało mu do dzisiaj).
Nie wiem jak to się stało. Nawet nie wiem, w którym momencie po czasach licealnych spojrzeliśmy na siebie inaczej. Po 3 miesiącach krążenia wokół siebie Pan K zapytał, czy go kocham. Uuuu... pamiętam to jak dzisiaj. Powiedziałam, że jeszcze nie, ale chyba jestem na dobrej drodze do tego :) Jesień była dla nas magiczna. Po dwóch latach również jesienią Pan K mi się oświadczył. Po kolejnych dwóch latach jesienią powiedzieliśmy sobie sakramentalne "TAK". A po kolejnych dwóch latach jesienią usłyszeliśmy na porodówce płacz Małego K.
Mój Pan K był dla mnie zawsze ogromnym wsparciem. Mimo, że każde z nas ma rodzinę, z kórej się wywodzi to tak naprawdę od kiedy jesteśmy razem to tak jakbyśmy byli tylko MY. Mamy tylko siebie (i Małego K.). Jest przede wszystkim moim przyjacielem, bo od czego zaczyna się miłość jeżeli nie od przyjaźni? Z kim mielibyśmy się połączyć jeżeli nie z najlepszym przyjacielem? Z człowiekiem, który nas zrozumie, nasze dążenia, nasze cele? Taki jest mój Pan K. To on daje mi siłę. To jego uśmiech budzi mnie do życia. To poczucie, że mam go obok.
Tak. Kocham Pana K za to, że jest... za to, że jest jaki jest ...

Pani K.

1 komentarz: