Dawno nas tutaj nie było. A konkretnie cały miesiąc. Dlaczego? Pogoda nieciekawa. Mały K. wciąż chorował. Wiecie jak to jest. Brak chęci na cokolwiek. Na szczęście wraca słońce i wracamy my. Wszyscy zdrowi. Pełni sił do działania.
Dzisiaj była pierwsza wspólna sobota od chyba miesiąca (Pani K. przeważnie pracuje w sobotę). W początkowych planach mieliśmy tylko wyjść na spacer. Ostatecznie wybraliśmy się do restauracji na Zamku w Tykocinie. Jest to póki co nasze ulubione miejsce w Tykocinie jeżeli chodzi o pyszne jedzenie jak i obsługę. W tej restauracji nie tyle, że obsługa poleci Wam to, co najlepsze to dosłownie Was "dopieszczą". A konkretnie Was i Wasze dzieci. Mały K. odrazu dostał kredki i kolorowankę :) Niby mały gest a już dziecko i rodzice kupieni.
Po tym jak wypiliśmy pyszną kawusię a ja zjadłam grillowany ser koryciński owinięty boczkiem podawany z żurawiną oraz sałatką (przecież, gdy to się tylko czyta to już brzmi pysznie!) ruszyliśmy na plac. Tak naprawdę mieliśmy szczęście co do tego dnia, bo Tykocin nie jest jeszcze oblężony przez turystów.
Pani K.
Pan K.
Mały K.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz