piątek, 19 lutego 2016

Kraków Dzień 1: Q Hotel, Introligatornia Smaku

7:57 rusza pociąg relacji Białystok-Kraków. Bezpośredni. Czas podróży? 6 godzin. Szczerze mówiąc ostatni raz jeździłam pociągiem PKP w dłuższą trasę jakieś 7 lat temu. Od tamtej pory wiele się zmieniło. Intercity naprawdę zrobiło na mnie pozytywne wrażenie. Numerowane miejsca na biletach. Nie można kogoś "podsiąść" :) Do tego możliwość zakupu biletu przez internet. Odpowiednio wcześniej zakupiony bilet jest tańszy. Ja kupowałam bilet chyba z dwutygodniowym wyprzedzeniem z 20% zniżką (polecam). Do tego nie musimy go drukować. Wystarczy pokazać kontrolującemu na telefonie bilet internetowy. Wow! Pozytywne zaskoczenie. Punkt dla PKP Intercity.

Dojechałam około godziny 14. Nie powiem kto miał czekać na mnie na peronie z kwiatami. Wysiadam. Nie ma go (oczywiście męża). Cóż nie jestem zdziwiona. Zapewne biegnie z językiem na brodzie, bo w ostatniej chwili kupował kwiaty. Czekam 5 minut. Nic. Nawet telefon nie zadzwonił. Ok. Ja dzwonię. Słyszę: "Kaśka! Do jasnej ch***** tu nie ma jak podjechać. Jakie korki. Wyjdź z dworca i idź przed siebie". Standard. Żadnego "przepraszam". Biorę mój tobołek i idę. Wychodzę na powierzchnię. Coś okropnego. Wąskie ulice. Duży ruch. Zawracam i łapię pociąg (najlepiej bezpośredni do Tykocina). Chwila aby ochłonąć. Idę w boczną uliczkę. Piszę sms'em adres i czekam na moją taryfę z rzekomo prywatnym szoferem. Podjeżdża. Słucham całej litani na temat jazdy samochodem po Krakowie. Faktycznie. W drodze do hotelu stwierdzam, że jest źle. Słabo oznakowane w znaki pionowe jak i poziome, do tego tramwaje.
Dojeżdżamy do hotelu. W Krakowie nasz wybór padł na Q Hotel. Z hotelami Q możecie spotkać się w Gdańsku i Wrocławiu. Nie pamiętam, ale chyba mają 3 gwiazdki. Chociaż podróżujący zapewne już wiedzą, że trzy gwiazdki trzem gwiazdkom nie równe. Różnie bywa. Q hotel bardzo pozytywnie zaskakuje. Cena? 180zł za dobę. Jeżeli rezerwujecie internetowo i płacicie z góry cena to 165zł. Nie pamiętam jaka jest cena za śniadaniami. My zawsze decydujemy się na wersję bez śniadań.
Sam hotel robi baaaardzo dobre wrażenie.





Pokój oprócz tego, że jest wyposażony w łóżko to standardowo w płaski 32" telewizor, dwuosobowa sofa, stolik, biurko, krzesło, czajnik, kawa/herbata. W łazience... uwaga drogie Panie-konkretna suszarka. Ja do tej pory woziłam swoją, bo hotelowe miały taki nadmuch, że nawet świeczki na torcie nie zdmuchnełyby. Natomiast w hotelu Q jest prawdziwa suszara! Moc chyba z 2000W! (wrócę do tego hotelu choćby dla suszarki. Poza tym pokoje bardzo nowoczesne. Nawet w toalecie towarzyszy nam ładna grafika.
Dodam tylko, że nasz Q Hotel mieścił się na ulicy Radzikowskiego 142. Duży plus również za bezpłatny parking (gdzie przeważnie parking przy hotelu jest płatny, minimum 30zł/doba). Drugi Q Hotel w Warszawie mieści się na Starym Mieście.

Wieczorem dopadł nas głód. Wybór padł na Introligatornię Smaku. Restaurację, która znalazła się w tzw. żółtym przewodniku Gault&Millau. Stolik zarezerwowany, więc ruszamy na ulicę Józefa 20. Znowu. Wąskie uliczki. Brak miejsc parkingowych. Deszcz! Wrrr....
Docieramy na miejsce. Zarezerwowany stolik jest przy oknie (pięknie, moje ulubione miejsce). Oprócz naszego zajęte są jeszcze 3 inne stoliki. Ponoć większa ilość rezerwacji zaczyna się o 19.
Lokal. Mały. Wieczorem, mimo wielu lamp jest dość ciemno, ale klimatycznie. 





Na zmianie wieczornej jedna kelnerka. To mnie naprawdę zaskoczyło. Pani bardzo miła i świadoma tego, co podaje. Udzieliła nam informacji o mięsie, stopniu wysmażenia, wymiennych dodatkach, propozycja wina.


Ostatecznie złożyliśmy zamówienie na żurek z jajkiem w koszulce, policzek wołowy w koniakowym sosie z grzybami leśnymi oraz polędwicę wołową na sosie z zielonego pieprzu. Pięć minut później przyniesiono nam poczęstunek (u nas tzw. czekadełko) w postaci pasztetu, bułeczki wraz z sosem. Pyszne!
W trakcie oczekiwania na dania główne możemy obserwować to, co dzieje się za oknem bądź podglądać pracę kucharzy przy pracy. Bardzo lubię, gdy w restauracji kuchnia jest otwarta na salę. Tutaj może nie było to aż tak widoczne, ale drzwi do kuchni nie było, więc możnabyło podglądać krzątających się po kuchni kucharzy.
Kamil dostał żurek. Trochę powalczył z jajkiem, ale ostatecznie zjadł ze smakiem :)
Później obydwoje otrzymaliśmy swoje dania główne. 


Porcje są naprawdę konkretne i zapewniam Was, że zdecydowanie nie są to porcje jak z menu degustacyjnego. Mój policzek wołowy po prostu się rozpływał w ustach, do tego ten sos. Niebo w gębie! Mimo, że już nie dałam rady jeść to sięgałam po kolejne kęsy, aby zasmakować mięsa oraz sosu. Coś niesamowitego. Ostatecznie zostawiłam kawałek do degustacji dla męża. A co?! Niech zna dobroć żony.
Gdy już poprosiliśmy rachunek to wraz z nim otrzymaliśmy po kieliszku nalewki. Uwaga! Wysokoprocentowa... ale gęsta i pyszna! Minusem jest tylko to, że nalewka jest podawana w kieliszkach do grappy, i ze względu na ten kształt kieliszka oraz gęstość trunku duża jego część pozostaje na jego dnie. Cóż ...
Polecamy Introligatornię Smaku odwiedzić na spokojnie do godziny 19. Później może być trudno bez wcześniejszej rezerwacji.

 Kasia
Kamil

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz